Gdy Papaya zamknęła drzwi, zmieniłem się w psa i pobiegłem z powrotem na
imprezę. Po drodze, zastanawiałem się, czemu Papaya powiedziała
"zobaczysz później"? Nic jednak nie wymyśliłem. Na imprezie z powrotem
przemieniłem się w człowieka i zacząłem szukać Jellala. Znalazłem go,
kiedy kłócił się z Rubinem o to, czy ptaki dodo wyginęły w Triasie czy w
Neolicie... Niechciałem im tego przerywać, więc usiadłem przy barze i
wypiłem jeszcze kieliszeczek czerwonego wina. Kątem oka, patrzyłem, czy
nie zbliża się Zara, ale na szczęście nigdzie jej nie było. Po chwili
ujrzałem chłopaka, który do złudzenia przypominał Jellala, ale Jellalem
nie był, ponieważ Jellal pił z Rubinem, a ów osobnik, był całkowicie
trzeźwy. A może to był Jellal, a z Rubinem kłócił się ten inny, podobny
chłopak? A może ani to, ani to, nie był Jellal tylko... D O Ś Ć! Uciąłem
sam sobie, a po chwili podszedłem do tego chłopaka. Wyglądał na
strapionego. Usiadłem, i odkryłem, że ów chłopak ma w swoim kieliszku
wodę, i udaje że pije wino. Zdziwiło mnie to. Po chwili chłopak mnie
zauważył i wymamrotał:
- Pewnie zastanawiasz się, czemu jestem tak podobny do Jellala, prawda?
- Owszem, a co?
- Bo ja JESTEM Jellalem! Tamten, który kłóci się z Rubinem to Sieghart, mój straszy brat!
Zaśmiałem się. Po chwili Jellal odstawił kieliszek z wodą i nalał sobie
prawdziwego wina. Zaraz potem Jellal zbliżył się do mnie, i szepnął na
ucho:
( Jellal?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz