czwartek, 17 lipca 2014

Od Azteka cd. od Cofy

Wyplułem cały sok pomarańczowy i wrzasnąłem:
- C O !? Jak, to nie możliwe!
Nawet nie czekajem na odpowiedź Cofy, tylko wyskoczyłem z nory i obgalopowałem całe tereny. Dopiero po 40 min. spokojnie wszedłem do nory. Cofy - jako pies - siedziała i czytała książkę pt. "Macierzyństwo dla początkujących". Powiedziałem cicho:
- Cofy, to z tym pozytywnym testem, to tak na serio?
- Nie, tylko żarty sobie robię, wiesz?! - Odparła z ironią.
- Aha... No cóż, jakoś to będzie...
- Czyli... Zgadzasz się?
- No a co mam zrobić...? A właśnie, jestem ojcem?!
- O C Z Y W I Ś C I E!
- No i dobrze. Ale... - Zamilkem. Przecież jest jeszcze moja córka, Hiacynta. Cofy nic o niej nie wie. Cofy po chwili mi przerwała:
- Ale co?
- Ale nic. Muszę na sekundę wyjść.
Mówiąc to, poszedłem do nory Hiacynty. Zdziwiła się, gdy jej powiedziałem o Cofy i o tym, że niedługo będzie mieć młodsze rodzeństwo. Ale wyglądała na zadowoloną. Gdy byliśmy pod moją norą, kazałem jej zaczekać. Wszedłemdo nory i delikatnie zacząłem:
- Kochanie, opowiadałem ci chyba o Maji, prawda?
- Tak.
- I o mojej córce też?
- Tak.
- Tylko że, nie mówiłem Ci, że ona JEST w sforze...
Ledwo to powiedziałem, a do nory weszła moja córka. Podała Cofy łapę.
( Cofy?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz