Ja akurat stałam i omywałam naczynia aż tu nagle usłyszałam znajomy głos..Obróciłam się i ku moim oczom ukazał się obraz Dugana..
-Hej.. powiedział uśmiechnięty,wręczając mi bukiet kwiatów..
Przytuliłam się do niego mocno,mimo że miałam mokre ręce..otarłam je o jego koszule niechcący..cicho płakałam..
-Ej,co jest?
-Ciesze się że po prostu już wróciłeś..
-Gdzie Brasil?spytał po chwili
-Wyniósł się ode mnie nie dawno..zamieszkał sam..jest już dorosły..
-Aha..
-Aha?Tylko tyle cię stać po tak długiej nieobecności?warknęłam
-Ale o co ci chodzi?
-Myślisz że tak łatwo połączyć macierzyństwo z pracą??
-No to mogłaś wziąć wolne..te becikowe czy coś..
-Ale ty w ogóle nie brałeś udziału w wychowywaniu dziecka..on pewnie już zapomniał że ma ojca..
-Przecież ci mówiłem że nie mogłem wrócić..że wyruszyłem..
-Brasil stał się nie do wytrzymania..był małym grzecznym chłopcem ale wpadł raczej w złe towarzystwo..nie słucha się mnie w ogóle..pyskuje a nawet oskarża mnie o jakieś zdrady! Był o włos od śmierci bo uciekł z domu!
-Nikt nie powiedział że wychowywanie dziecka jest łatwe..szepnął łagodnie
Usiadłam na sofie,zmęczona tym wszystkim.Ja już po prostu nie dawałam sobie rady..
(Dugan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz