-Czekaj, czekaj, czekaj...-mruknęłam.-Łączę wątki. Skoro to ona jest poszkodowana-wskazałam na blondynkę.-To dlaczego to ona jest cała w krwi?
Jellal siedział cicho na skraju sąsiedniego łóżka ze spuszczoną głową.
-Mystery, może już pójdziemy, co?-szepnął nerwowo Diaspan.
-Poczekaj chwilę. Skoro mogę pomóc to czemu by tego nie zrobić?-uśmiechnęłam się.
-Niby jak?-zdziwił się.
-Przecież mamy Demo...-zaczęłam dumnie.
-Nie, nie mamy Demoniki-urwał mi przypominając o wyprawie siostry.
-Ano tak-powiedziałam cicho.-Zapomniałam.
Usiadłam obok Jellala, obejmując go ramieniem krzepiąco. Diaspan spiorunował mnie spojrzeniem, lecz nie przejęłam się tym.
-Nie martw się-szepnęłam.-Każdy przeżywa taki moment, gdy coś złego dzieje się rodzinie. Ja ostatnio o mało co nie straciłam mojej siostry. W razie czego, nie bój się płakać.
Jellal/Diaspan/Papaya?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz