-O kur*a,tylko nie to zaklęcie! Wziąłem Lucy,na ręce która wpadła w trans z domu Erzy bo by go rozdupcyła.Wraz z Jellalem i goniącą nas z tasakiem w ręku Erzą,wleźliśmy na górkę.
-Tego się nie da cofnąć?spytał przestraszony Jellal
-Nie,ale przyjmę atak na siebie!Odsuńcie się daleko.Erza oczywiście nic nie rozumiała i Jellal musiał ją odciągnąć,bijąc się z nią,lecz po chwili powalił ją zaklęciem ,,Wielki wóz"
-Przepraszam Erzo,ale musiałem.. szepnął a ona padła tracąc przytomność na ziemię.
Lucy właśnie skończyła swoje zaklęcie i rzuciła je na mnie.Nastąpiła wielka eksplozja,która wypaliła z pół lasu.Ja pochłonąłem ogień i moje rany się zagoiły.Lucy już próbowała znów tego samego kiedy ja uderzyłem w nią z ogromną siłą : ,,Świecący płomień ognistego smoka"
Dostała tak tym mocno że miała poważne obrażenia.Kerei jednak miała na to eliksiry lecznicze i Papaya spała przynajmniej przez trzy dni u niej,nie budząc się by odzyskać siły .Erza za to już po paru godzinach wstała i odzyskała świadomość.Czuwaliśmy wszyscy trzej przy Papayi,aż się obudzi.
<Papaya?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz