~Czy, aż tak mu zależy na moim życiu?~pomyślałam sobie.~W sumie dla Cobry, mogę się tak łatwo nie poddawać.
Uśmiechnęłam się lekko, powoli otwierając oczy i patrząc na płaczącego chłopaka.
-Anaya!-otworzył szeroko oczy.
-Tak, już jestem-wyszeptałam.-Ale proszę, nie płacz. Nie lubię, jak ktoś płacze z mojej winy.
-Ty... Ty żyjesz-uśmiechnął się.
-Oczywiście, że żyję głupku-zachichotałam.-Jednak nie jestem taka słaba, jak sobie wyobrażałeś.
Cobra?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz