spojrzałem na szczenięta...z ziemi znowu zaczęły wyrastać pnącza,uciekłem z miejsca i podbiegłem do szczeniąt
zacząłem z nimi trening,starałem się też starać się by szczenięta
panowały nad złością gdy im coś nie wyjdzie,po ciężkim treningu omal nie
puściliśmy biblioteki z dymem,było co sprzątać,Keysi powiedziała
-odż weż szczenięta i połrz je do spania
-oki-fuknąłem i poszedłem ze szczeniakami na górę,uśpić tak rozbrykane
szczenięta to nie lada wyzwanie,jeden omal nie spalił mi
sierści...musiałem użyć magii...wyszeptałem coś pod nosem i szczenięta
poszły spać,wróciłem do Keysi,widząc mnie tak brudnego i zmęczonego
spytała
<Keysi>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz