Była noc biegłam przez las ile sił w łapach. Noc była piękna lecz czułam
że zbliża się niezła nawałnica. Do moich uszu dobiegły odgłosy
kłótni,postanowiłam zobaczyć cóż się tam dzieje. Podeszłam bezszelestnie
i oglądałam przebieg sytuacji. Wtem kłótnia przerodziła się w bójkę,
więc nie zwlekałam dłużej wskoczyłam między walczących samców. Byłam
wściekła cisnęłam nimi obu na ziemię i przytrzymałam łapami by nie
wstali. Warknęłam (w odległości około 2/3 km ptaki poderwały się do
lotu. Zdawało mi się że patrzą na mnie jak na istną wariatkę.
- No co się tag gapicie??.Nie czekałam na odpowiedź
- Dlaczego walczycie ??. Syknęłam przez zęby
- Yyy..
- No proszę jacy wygadani..
- Puszczaj . Syknął jeden, przyjżałam się swoim łapom.
- Puszczę was ale macie się rozejść . Przytaknęli na potwierdzenie
Puściłam ich, zanim zdążyli coś powiedzieć byłam już poza zasięgiem ich
wzroku.Przeszłam się kawałek na niebo grzmiało i co chwilę przecinały
je piękne choć niebezpieczne dla życia błyskawice.Ułożyłam się między
drzewami, zaczął lać deszcz, wzmagał się wiatr, burza rozszalała się na
dobre. Słyszałam trzaski łamania się potężnych konarów drzew.Wtem
usłyszałam szelest w krzakach , nie ruszyłam się z miejsca z za krzaków
wyszedł jakiś samiec. Był to jeden z uczestników bójki.
<Jakiś samiec ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz