-I dobrze-fuknęłam zła. We mnie wszystko się załamywało. Czułam jak moje organy powoli się rozpadają. Moje życie nie miało już sensu. Gdy chłopak odszedł, ja również wróciłam do mojej jaskini. Sięgnęłam do kieszeni jeansów i wyciągnęłam z nich niewielką żyletkę. Spojrzałam w górę. Przejechałam narzędziem po ręce. Potem tak kilka razy. Ręce miałam zakrwawione, ale szybko wytarłam je ręcznikiem. Demonica uganiała się za szczurem w jaskini, gdy zaciekawiona zostawiła zwierzątko i podeszła do mnie. Widząc rany na rękach miauknęła karcąco, ale odpędziłam ją kopniakiem.
-Zostaw mnie durny kocie!-warknęłam ze łzami w oczach.-Nie rozumiesz!? To koniec! Możesz się wynieść! Albo złap wreszcie tego cholernego szczura!-krzyknęłam zła.
*Następnego dnia*
Demonica nie odzywała się przez całą noc. Mimo to była rozczarowana, bo nie poszłam z nią na nocne polowanie, jak co tydzień. Obudziłam się, a na policzkach nadal miałam łzy. Wstałam, otarłam słone krople i ubrałam się. Założyłam na siebie czarną bluzę z kapturem, oraz ciemno-niebieskie jeansy. Na to glany i byłam gotowa na wyjście. Pstryknęłam palcami, a przede mną zmaterializował się sportowy samochód. Wsiadłam do auta i ruszyłam.
***
Zatrzymałam się przed znajomym barem. Zarzuciłam na głowę kaptur i weszłam. Ręce ukryłam w kieszeniach. Podeszłam do lady i poprosiłam o kieliszek czegoś mocnego. Obsłużyli mnie natychmiast. Niedaleko ujrzałam czarnowłosego chłopaka.
-Diaspan?-krzyknęłam. Chłopak obrócił się w moją stronę i pomachał, ale wyraz twarzy miał smutny. Podszedł do mnie i zagadał:
-Mystery? Ty tutaj? Znów chcesz się upić?-zaśmiał się.
-Można tak powiedzieć...-mruknęłam i sięgnęłam po szklankę. Rękaw bluzy się podwinął, a Diaspan zauważył moje rany. Szybko zakryłam rękę i spojrzałam speszona w ziemię.
Diaspan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz