Uśmiechnęłam się. Miło było patrzeć jak wszyscy chcą to samo. Moją śmierć.
- Nie, nie jestem zaślepiona pieniędzmi. - odpowiedziałam. Wszyscy umilkli.
- Ja mam ambicje. Nie pragnę miłości, nie pragnę rodziny, chcę być szczęśliwa.
- Zabiłaś je! Tak chcesz być szczęśliwa?! - Cobra, wyraźnie zdenerwowany podszedł do mnie. - Jesteś chora!
- Na astmę. - uśmiechnęłam się. - A czy ty, Paniczu Cobro. Czy nie zabijałeś dla przyjemności? Czy nie zabiłeś przypadkiem mężczyznę któremu byłam winna dług? Pamiętasz z jaką łatwością to zrobiłeś? Zabiłeść miliony osób, lecz czepiasz się mnie, ach, jestem potworem. Zabiłam dwie niewinne dziewczynki. Smutne.
- Zamknij się! - uderzył mnie w twarz. Upadłam.
- Dlaczego to zrobiłeś? Nic Ci nie zrobiłam.
- Zabiłaś mi siostry!
- A ty zabiłeś mi matkę. Milcz. - popatrzyłam na niego ostro. - Jesteś okropny. Zabiłeś miliony osób a czepiasz się mnie. Ty również zabiłeś moją rodzinę. Świnio. Bijesz kobiety, ach gentleman.
Zrezygnowany wrócił na miejsce.
- Zaczynajmy. - uśmiechnęłam się lekko.
- Co? - Jellal droczył się.
- Zaczynajmy. - odpowiedziałam.
- Nie słyszałem.
Wyciągnęłam pistolet.
- Ja również. - wycelowałam nim w głowę. - Jedn, dwa, trzy...
<< Jellal? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz