-To jest orzeł! Czyli żarcie! krzyczałam,wyciągajac z siebie kolec
-To jest żywa istota!
Nie mogłam się ruszać..ta strzała mnie jakby sparaliżowała.Na szczęście miałam ze sobą odtrutkę na truciznę i gdy chłopak nie patrzył,łyknęłam wywar.Udawałam że nie mogę się ruszać.
-Dobra,przepraszam cię.. szepnęłam
-Zrozumiałaś swój błąd?
-Tak..
Chłopak kucnął i przytulił mnie a ja w tym czasie zwinęłam mu mikstury lecznicze i strzały.
-To możemy już siegnąć po rozejm,nie? uśmiechnął się a ja wtedy wbiłam mu w plecy strzałę.Chłopak tylko jęknął i upadł na ziemię zwijając się z bólu..
-Ups..chyba pomyliłam strzały.. zaśmiałam się demonicznie
-Ty.. wyjąkał i rzucił na mnie jakieś zaklęcie resztkami sił,przy czym byłam związana jakimiś linami:
-Teraz oboje mamy remis! zaśmiał się
-Nie bądź taki pewny siebie! warknęłam rozerwałam moje sznury,ostrymi kolcami zbroi oczyszczenia :
-NIGDY NIE PRÓBUJ PRZEWYŻSZYĆ MISTRZA BO CI SIE TO NIE UDA!
-Oddawaj moje mikstury! warknął,a na jego ciele powstawało coraz to więcej ran
-A i jeszcze jedno..zapomnij o tytule maga klasy S.. uśmiechnęłam się słodko i nachyliłam nad nim,wbijając strzałę usypiającą.
-Dobranoc.. mruknęłam seksownym głosem a on po chwili zasnął,nie mogąc się powstrzymać.Wywlekłam go do jego jaskini i obudził się,całkowicie nieświadomy tego co się niedawno stało.Był strasznie ranny,nie mógł się ruszyć.Można by powiedzieć że miał aż tak głębokie rany,że bez pomocy medyka,mógłby w ciągu godziny się wykrwawić i umrzeć.Nawet mikstury tu już nie pomogą.Niestety nie mogła bym go tak samego zostawić bo było mi go żal,więc poszłam po Kerei.To będzie jego nauczka.Wyszłam z jaskini i usiadłam na trawie,przed nią,czekając na informację od medyczki..
[Kerei?Benek?]



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz