Już dawno nic się nie działo,byłam straszie znudzona.
Wyszłam rano z nory i ujżałam mojego ukochanego.
-Cześć kochanie. Powiedziałam ciepło liżąc go po nosie.
-Cześć,jak się spało?
-Dobrze,dzieci już wstały?
-Tak,biegają po lesie.
Siedzialiśmy wpatrzeni w nasze pociechy,były takie energiczne.
Nagle dzieci stanęły i patrzyły się wszystkie w jeden punkt.
-Co tam widzicie? Zapytałam.
-Ciocia Papaya idzie,i 2 dzieci.
-Och! To świetnie! Krzyknęłam i pobiegłam do kuchni.
Po chwili wyszłam na dwór z ciasteczkami,które wszystkie dzici tak uwielbiały.
(Aztek? Papaya? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz