Siedziałem sobie nudząc się i nagle przede mną wyskoczył duch.Ja zacząłem krzyczeć i biegałem w różne strony aż w końcu walnąłem o drzewo (jak zawsze xP).
-To ja,Papaya głuptasie! zaśmiał się znajomy głos
-Aaa idź precz szatanie! zacząłem ziać przestraszony ogniem :
-Ej no nie porównuj mnie do takiego zła..
Ogień przez nią przeleciał...albo raczej ją przeleciał XD
-Uspokój sie,nic ci nie zrobię..
Przez chwilę stanąłem w bezruchu.Spojrzałem na zjawę i faktycznie wyglądem przypominała Lucy..
-Nie,to niemożliwe.. mruknąłem łapiąc się za czoło z którego lała sie dość intensywnie krew
-Ruszaj do Kerei bo jak nie to cię będę w nocy nawiedzała! krzyknęła
-Wolę do Benka..
Zacząłem uciekać jak porąbany aż w końcu trafiłem jakimś cudem nie wpadajac w drzewo na czarno-włosego..
-Co ci się..
-Duch Papayi mnie gonił!
-Serio?Trzeba było mnie tam ściągnąć! Właśnie mi uciekła! warknął i założył mi bandaż na łeb oraz dał eliksir
-Ale to ona?Na serio? zdziwiłem się
-Tak.. mruknął zakładając ręce
-To gdzie jej ciało?
-Również zniknęło..
-Aaa czekaj.Miała tak już kiedyś..zniknęła ale nawet jej ducha nie dało się dostrzec ale wyczuć już tak!To jest dziwne..
Rozdzieliliśmy się i zaczęliśmy szukać.Dość długo nam to zajęło no i bez pozytywnych rezultatów..
-Papaya,chodź tu do mnie! Nie boje się ciebie! mruknąłem poważnie,ściągając z głowy bandaż :
Na początku zawiał tylko lekki wiaterek i była cisza.Usiadłem na ziemi,wpatrzony przed siebie..
<Papaya?Benek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz