Siedziałem na wysokim drzewie kasztanowca.Rzucałem z niego kasztany,który wisiały na owym drzewie.Mruczałem coś pod nosem,myśląc nad tym swoim,nudnym życiem.Nagle moją uwagę przyciągło coś mieniącego się na czerwono,w trawie.Zeskoczyłem z drzewa i wziąłem do ręki,pewien eliksir.
-Co to może być? szeptałem sam do siebie pod nosem
Ruszyłem do domu.Akurat tą drogą,gdzie znajdował się klif.Zauważyłem rude włosy,które powiewają na wietrze.Myślałem że Mystery już dawno siedzi w domu.Podszedłem do niej.
-Co ty tu jeszcze robisz? zmarszczyłem brwi
-Czekam na ciebie.. zaszczękała zębami
-Niepotrzebnie.Chcesz tu umarznąć? prychnąłem i wziąłem ją na ręce a ta wtuliła się we mnie
Gdy doszliśmy do mojej jaskini,położyłem na stolę flakonik z czerwoną substancją w środku i spytałem :
-Wiesz co to za eliksir?
-No szamanem to ja nie jestem ale ten zapach rozpoznam wszędzie.Eliksir miłości.Z resztą sam zobacz że ma kształt serca.
-Po co ktoś miał zostawiać to w lesie? oparłem się o ścianę
<Mys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz