-Ale ja cię kocham...wyszeptałam i zdjęłam jego dłoń z mojego policzka.
Nie mogłam zrozumieć dlaczego mnie nie chcę.W głębi serca obydwoje coś do siebie czujemy.Spojrzałam na niego.Nienawidziłam go w tej chwili.Jak mógł mnie tak po prostu odtrącić. -Przepraszam,ale ja nie mogę..nie możemy być przyjaciółmi..po tym..po tym wszystkim..zacisnęłam pięści i wzięłam do ręki halabardę. -Mam nadzieję że będziesz szczęśliwy z tą niby ,,narzeczoną" Powiedziałam i zaczęłam odchodzić a chłopak patrzył za mną,milcząc.Gdy już byłam od niego daleko,wybuchłam furią.Wszystko wokół mnie paliło się czerwonym ogniem.Las płoną.A przynajmniej pewna jego część.Musiałam się na czymś wyżyć a tylko w taki sposób potrafię..Po chwili,zauważyłam jakiegoś psa.Zmieniłam się w sukę i z halabardą w pysku,obserwowałam uważnie psa.Po chwili zwrócił się w moją stronę. [Jakiś pies?suka?] |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz