- I jak tam? - powiedziałem siadając w barze.
- Ujdzie. - Odparł Jellal - A u ciebie?
- S Z C Z E N I A K I....
- U, to życzę powodzenia!
- Tsa... Dzięki.
- Nie ma za co - powiedział Jellal, po czym wychylił kieliszek wina. Potem 2, 3, 4...
- Tylko się nie upij, przyjacielu!
- A tam, nic mi nie będzie!
- No dobra. - Powiedziałem i również wypiłem swój kieliszek. Skrzywiłem się. Jakże niedobre wino! Jak Jellal mógł je tak pić...
- Idę, cześć. - Powiedziałem i odszedłem. Natknąłem się na Cofy i Papayę.
( Cofy? Papaya?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz