Ja jednak byłem dość wrażliwym facetem.Kilka dni bez Mystery i jedno wspomnienie o niej lub o mojej zmarłej,opiekunce Ur i już ryczałem jak beksa,lecz tylko wtedy gdy byłem sam i nikt mnie nie widział.Kocham je ponad wszystko i to dlatego..Ale to wszystko już przeszłość.Liczy się tylko teraźniejszość.W końcu,kto wie czy jutro nie będę w grobie?Muszę się wziąść w garść.Przecież Ur nie żyje..
Rozmyślałem jak idiota i nagle poczułem na ramieniu czyjąś ciepłą dłoń.Obróciłem się i ujrzałem Erzę.Przetarłem szybko łzy,ręką.
-O witaj..nie sądziłem że cię zobaczę o tak wczesnej porze..
-Cześć,właśnie szłam na trening..co jest?? spojrzała na mnie
Wiedziałem ze nie da się jej okłamać.Od razu powiedziałem co i jak.Ona wcale nie była zdziwiona takim zachowaniem Mystery,jeszcze mi dopiekła.
-Czemu akurat z Papaya? warknęła
-Już ci mówiłem! To ona a nie ja!
-Na miejscu Mystery też bym była zła..a nie sory..ja bym ci od razu ucieła łeb!
-Fajne mi to pocieszenie..
-Kochasz Mystery?spytała
-Tak!
-Zależy ci na niej?
-I to bardzo!
-No to udowodnij to jej a nie siedź na dupie jak ostatni debil!
-No i niby co ja mam robić?
-Myśl człowieku!Chyba masz trochę romantyzmu we łbie!
-Łatwo ci mówić..ty jesteś kobietą,czytasz romantyzmy,byłaś już w związku i w dodatku jesteś jedną z najbystrzejszych..
-To jeszcze o niczym nie świadczy..No dobra w sumie masz racje.Kobiety są bardziej ogarnięte w tych sprawach.Ale tym razem ci nie pomogę i musisz myśleć sam.Sory ale spieszę się..
Powiedziała łagodnie i zniknęła.
-Taa romantyczna jest w szczególności jak się nachleje sake... zaśmiałem się do siebie samego
Wstałem już trochę bardziej ,,trzeźwy" i postanowiłem potrenować sam w spokoju i ciszy.Miałem nadzieję ze coś wymyślę..
Zacząłem mój trening który głownie przebiegał z użyciem mojego zwykłego,lodowego miecza,łamiąc wszystkie drzewa wokół siebie.
Potem zacząłem strzelać do celu z wysokiej góry moimi strzałami.
Potem użyłem swoich super strzał dla poćwiczenia dalszego celu.
Gdy skończyłem trening,natknąłem się na Jellala.Ten chciał nawet podejść,lecz ja ominąłem go szerokim łukiem,udając że go nie znam.Wtedy uświadomiłem sobie że nie mogę się poddać i będę walczył o Mystery.Przychodziłem codziennie pod jej jaskinię z różą,kładąc jej ją na progu jaskini.Nie raz odwiedzałem ją gdy spała i przyglądałem jej się,lekko gładząc po policzku.Przez sen wyglądała tak niewinnie i słodko..i te jej piękne rude włosy..robiłem różne,ciekawe niespodzianki dla niej i sprawnie omijałem Demonice.. Po jakimś tygodniu,z rana,uciąłem sobie drzemkę na pewnym drzewie w lesie,gdyż był upał a w lesie jest zawsze zimniej.Nagle ktoś mnie obudził.Ja natychmiastowo otwarłem oczy i ku nim ukazał/a się...
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz